ubijak (dzwon) do prania Husch-Husch︎



nr inwentarzowy MIM 777/IX/44; czas powstania: ok. 1900; wytwórca: nieznany; miejsce: Niemcy; materiały: mosiądz, drewno; wymiary [mm]: wys. 1290, śr. 195

Ubijak do prania o nazwie „Husch-Husch” został wyprodukowany w Niemczech około 1900 roku. Urządzenie to występuje również pod innymi określeniami, takimi jak „dzwon do prania”, „kielich” (pochodzącymi od jego kształtu), a także „sztukacz” oraz „ugniatacz” (pochodzącymi od czynności wykonywanej przy jego użyciu). Najbardziej rozpowszechnione nazwy to „dzwon do prania” (niem. Wäscheglocke) oraz „ubijak do prania” (niem. Wäschestampfer). Dzwony do prania zaczęto wytwarzać pod koniec XIX wieku – początkowo z drewna, a następnie z metalu. Wiadomo, że w Niemczech urządzenia te produkował między innymi Karl Louis Krauß (1862–1927).

Obiekt składa się z dwóch części – drewnianego trzonka oraz mosiężnego elementu w kształcie dzwonu, który złożony jest z dwóch nachodzących na siebie okrągłych kloszy połączonych sprężyną. Drewniane trzonki łatwo się łamały – z tego powodu produkowano więc również ubijaki z metalowymi trzonkami. Pranie za pomocą dzwonu polegało na ugniataniu tkanin znajdujących się w balii lub miednicy. Wykonywano wtedy dwa rodzaje ruchu – w dół i w górę. Ruch w dół powodował wysunięcie się dolnego klosza, dzięki któremu mydliny wnikały w tkaninę. Następnie za sprawą ruchu w górę powietrze było zasysane wraz z wodą i brudem, oczyszczając w ten sposób materiał. Zaletą dzwonu do prania było to, że posługiwanie się nim nie niszczyło tkanin w takim stopniu, w jakim miało to miejsce podczas prania za pomocą tary. Mimo to ubijaki prawdopodobnie nie znajdowały się w powszechnym użyciu, ponieważ były dosyć drogie (#praca_ręczna).

Niegdyś w przeciętnym gospodarstwie domowym w zwyczaju było sporządzanie co tydzień „małego prania”, a co miesiąc – „wielkiego prania” (jednego z najbardziej pracochłonnych zajęć domowych). Autorka poradnika dla służby domowej z 1909 roku „wielkie pranie” określiła mianem „wielkiego postrachu w domu”, ponieważ pochłaniało ono dużo czasu i sił[1]. W związku z tym zalecała ona służącym segregowanie i pranie ubrań na bieżąco, aby nie dopuszczać zbyt często do sytuacji, w której wykonanie „wielkiego prania” byłoby niezbędne. Na podstawie znanego wiersza Marii Konopnickiej można domniemywać, że z uwagi na wzajemną pomoc sąsiedzką podczas prania praca ta stanowiła czynnik wzmacniający więzi sąsiedzkie[2]. Warto dodać, że wyrażenie „wielkie pranie” prawdopodobnie funkcjonowało kiedyś w polszczyźnie jako synonim rozgardiaszu, zamieszania, zgiełku bądź też sytuacji osobliwej, nie zdarzającej się często. Praniu mógł nierzadko towarzyszyć pośpiech, zwłaszcza wtedy, gdy pewne części garderoby stawały się nagle potrzebne, a warunki pogodowe nie sprzyjały szybkiemu schnięciu (#praca_reprodukcyjna # segregacja_pracowników_ze_względu_na_płeć #poczucie_wspólnoty #pracochłonność #wysiłek).

Bywało też tak, że pranie wiązało się z zagrożeniem dla zdrowia, głównie z powodu stosowania szkodliwych substancji jako środków czyszczących – np. ługu. „Na pierwszym piętrze – plajta, komornik. A na drugiem/ służąca otruła się ługiem[3]” – czytamy w wierszu Ulica Miła Władysława Broniewskiego. Jako pomocniczy środek piorący wykorzystywano również terpentynę. Kazimiera Iłłakowiczówna wspominała, że na skutek stosowania tego płynu na rękach zatrudnionej u niej służącej pojawiły się zmiany skórne[4] (#czynniki_szkodliwe #wypadki_w_pracy).

Obok zmysłu dotyku, pranie w największym stopniu angażowało zmysł węchu. Podczas wykonywania tej pracy po okolicy roznosił się zapach mydła oraz innych substancji czyszczących. Ilustruje to fragment wspomnień Pawła Hulki-Laskowskiego – pisarza z Żyrardowa:

W poniedziałki, gdy w domu było pranie, musiałem nanosić wody znacznie więcej. Poniedziałek był dniem obrzydliwym. Po niedzieli, która jaśniała słońcem w lecie, a śniegiem w zimie, po wypoczynku i swobodzie, trzeba było dźwigać wodę, wąchać wstrętny zapach mydlin i odczuwać niemiłą ciasnotę mieszkania, w którem naczelne miejsce zajmowała raptem balja w towarzystwie ceberka i szkopka[5].

Dla wspominającego dzień prania był zatem dniem wyjątkowo przykrym i uciążliwym, szczególnie wtedy, gdy przypadał w poniedziałek (#zapachy_pracy).

︎

[1] E. Bederska, „Dobra służąca”, czylico powinnam wiedzieć o służbie i na służbie”: poradnik dla służących, Poznań 1909, s. 69.
[2] https://poezja.org/wz/Konopnicka_Maria/27486/Zosia_pierze (dostęp: 10.01.2022).
[3] https://literatura.wywrota.pl/wiersz-klasyka/40890-wladyslaw-broniewski-ulica-mila.html (dostęp: 10.01.2022).
[4] K. Iłłakowiczówna, Niewczesne wynurzenia, Warszawa 1958, s. 110.
[5] P. Hulka-Laskowski, Mój Żyrardów: z dziejów polskiego miasta i życia pisarza, Warszawa 1934, s. 69. Pisownia oryginalna.