kawiarka elektryczna domowa Duet︎


nr inwentarzowy MIM 2858/IX/335; czas powstania: 1967; wytwórca: Spółdzielnia Pracy Metalowo-Elektrotechniczna „Przodownik”; miejsce: Gliwice, Polska; materiały: metale, szkło, miedź, bakelit, tkanina bawełniana; wymiary [mm]: wys. 225, szer. 330 mm, gł. 125 mm

Kawiarka została przekazana do kolekcji Muzeum przez współwłaściciela firmy HB Części AGD s.c. znajdującej się na Alei Krasińskiego w Krakowie, sklepu oferującego części zamienne do elektrycznego sprzętu gospodarstwa domowego i drobnych urządzeń AGD. Firma powstała w 1962 roku pod nazwą centrali dystrybucji sprzętu i części AGD „ARDOM”. W czasie przekształceń prywatyzacyjnych zachowała profil działalności, działając pod nową nazwą (#praca_dziedziczona).

W 1997 roku w sklepie rozpoczęto kolekcjonowanie sprzętów AGD (#kolekcje_prywatne). Piętnaście kolejnych lat to czas owocnego pozyskiwania przedmiotów, przynoszonych przez klientów zachęcanych apelami umieszczonymi w witrynie oraz poszukiwanych na Hali Targowej w Krakowie. Od 2012 roku kolekcja prywatna przyrasta w zdecydowanie wolniejszym tempie. Kolekcjoner ocenia, iż skończył się okres wymiany „popeerelowskich” rzeczy.

Pozyskiwane eksponaty były reperowane, fotografowane (na białym tle), opisywane (nazwa, typ, moc, producent, rok wykonania i kraj, w miarę możliwości), umieszczane w internetowym Muzeum AGD pod adresem http://www.hb-agd.pl/Muzeum.html (#prywatne_muzeum) oraz eksponowane w witrynie sklepu. Kolekcja eksponatów AGD liczyła blisko 300 obiektów, większość z nich została przekazana do Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie w 2015 roku.

Kawiarka trafiła do kolekcji jako jeden z pierwszych sprzętów, „jej mocy nie znamy, domyślamy się, że wynosi około 800 wat, grzałka taka jak do szklanki, zwykła”, co jakiś czas odpadał plastikowy napis „Duet”.

Kawa dla niektórych jest konieczna, by rozpocząć pracę, choć towarzyszy również przerwom w wykonywanych zajęciach. Bywa(ła) luksusem, narzędziem integracji i socjalizacji, ale też dystynkcji w miejscu pracy. Formy spędzania przerw zależały m.in. od wykonywanego zawodu, pełnionego stanowiska, segregacji osób pracujących ze względu na płeć, od zmieniającego się kodeksu pracy czy praktyk jego stosowania w poszczególnych zakładach. Czynność picia kawy w miejscu pracy prowokuje więc do myślenia o różnicach w prawie do odpoczynku (#używki #hierarchie_w_pracy #socjalizacja_w_pracy #adaptacja_do_pracy #przerwa_w_pracy #segregacja_pracowników_ze_względu_na_płeć).

Zbigniew Włodarczyk, z zawodu włókiennik, przywołuje okres lat 60.:

Na jedzenie czasu nie było. Jeśli, to się jadło w biegu podczas takich krótkich spacerów przy maszynie, a niektórzy, którzy palili, no to palacze mieli tak zwaną palarnię. Wychodzili na kilka minut na palenie. No to była cała przerwa, a reszta to była cały czas praca[1].

Alina Marchewka, która pracowała 36 lat w łódzkich zakładach, na przędzalni, odpowiadając na pytanie badaczki dotyczące zwyczajnego dnia pracy i przerw, wspomina okres lat 70.:

AM: W pracy? Myśmy nie mieli przerwy na posiłek, dlatego że inne sale miały przerwę, a u nas nie, po prostu nie zdawało egzaminu. Bo na przykład jak się maszynę zatrzymało na posiłek, to jak się puszczało, to potem wszystko się urywało i dawało nam to dużo pracy. Bo wszystko urwało i po prostu było dużo pracy, tak że myśmy nie miały przerwy na posiłek, żeby spokojnie zjeść.

Mąż: To w biegu jedzenie było.

AM: Jak pani mówię, kanapeczka w kieszonce i z tym kurzem się jadło. Bo u nas jak dobrze szło, jak mieli dobry surowiec, dobrze szło, to była przerwa. Poszło się do jadalni, spokojnie się zjadło. A jak mieli świństwo, co to nie było można przy tym pracować, bo sam kurz dostawali, no to nie było na moment można odejść. Do toalety biegiem i z powrotem, bo maszyna by się do góry nogami poprzewracała[2].

Kolejna relacja – Katarzyny Zawadzkiej – dotyczy lat 90. i pracy w Zakładach Przemysłu Bawełnianego w Łodzi:

Tkalnia w ogóle, generalnie była ciężką pracą, a swego czasu zawody we włókiennictwie kobiet, jeżeli chodzi o ciężkość pracy, przyrównywano do pracy górnika. Tak, że no i warunki były rzeczywiście dość ciężkie, szczególnie jak były zmiany temperatury prawda i w lato przychodził upał, no to było ciężko wytrzymać, oczywiście zakład zaopatrywał pracowników w wodę mineralną czy kawa, herbata to była na porządku dziennym, tylko kawa „Dobrzynka” oczywiście, zbożówka, ale to było normalne. Była tam taka kuchenka, gdzie była specjalna pani i ona przygotowywała właśnie, była mięta, była właśnie kawa, była woda, że ktoś mógł sobie herbatę zrobić, jak przyniósł, a i był jeszcze u nas w każdym razie na wydziale kiosk, gdzie można było się zaopatrzyć w jedzenie. Ja często nawet do domu kupowałam. I był tak zwany pokój higieniczny, gdzie jak jakaś kobieta się czy źle poczuła, czy potrzebowała pomocy takiej pierwszej, no to było miejsce właśnie. Tam były podstawowe leki, tak jak żołądkowe krople, nasercowe, bandaż, plaster, prawda? Środki opatrunkowe tego typu, także to było u nas też na wydziale. Nie na wszystkich wydziałach to było, ale na naszym to wydziale było[3].

Ewa Perlińska przywołuje swoje doświadczenia pracy w Zakładach Przemysłu Jedwabniczego w podobnym okresie: 

Nie wiem, no pasowało mi być laborantką i koniec. Po prostu to lubiłam, chciałam, ja żyłam tą pracą, dla mnie ta praca to było wszystko. Jak były święta czy jakieś dłuższe przerwy, to ja po prostu tęskniłam, żeby iść do pracy, spotkać się z ludźmi. Dlatego że był, na takich tych oddziałach tkackich, tych takich małych, poszczególnych oddziałach, no to my bardzo byliśmy ze sobą zżyci. Bardzo się wszyscy lubiliśmy, no jak rodzina. Po prostu można powiedzieć, że byliśmy jak rodzina. Były przyjaźnie, były wielkie przyjaźnie nawet, my się spotykaliśmy po pracy, i w pracy, i wspólne, kiedyś były takie czasy wspólne kawy. Dzień się zaczynał od kawy, więc siadaliśmy sobie w biurze łącznie z kierownikiem. Kierownik siadał, np. umawialiśmy się kto danego dnia kupuje pączki lub ciastka. I rano jak się przychodziło to np. ta osoba przynosiła pączki, ciastka, kawa była dla wszystkich, siadaliśmy i powiedzmy pół godziny wspólnie piliśmy kawę. Jedliśmy sobie te ciasteczka. No następny dzień ty kupujesz – ok[4].

Wypowiedź Waldemara Ludwisiaka o Zakładach Mechanicznych w Łodzi odnosi się z kolei do hierarchizacji w miejscu pracy, znajdującej wyraz w formach spędzania czasu wolnego.

MM: Wspomina Pan o tej symbolicznej hierarchii, co ile znaczyło, głos fachowca. Czy kobiety tak samo miały szansę w tej hierarchii? 

WL: Nie. Bo tutaj rozróżniamy pewne rzeczy. Kobiety były zatrudniane na stanowiskach pomocniczych. Nie zdarzyło się w mojej karierze, żeby powiedzmy na maszynach wysokiej klasy pracowały kobiety. To nie ten przemysł. Tu kobiece [prace] były pomocnicze, to znaczy: narzędziownia cała w kobietach, poza kierownikiem. Wszystkie te działy takie wspomagające, jak na przykład rozdzielnictwo produkcji, tam połowa kobiet. Kontrola techniczna, też połowa kobiet, no takich pomocniczych. Nie zdarzało się, żeby na halach produkcyjnych były kobiety. Chyba, że sprzątające, tam, powiedzmy, ubikacje sprzątające i tak dalej. A tak to nie. Kobiety, tak jak mówię, na stanowiskach inżynieryjnych się zdarzały, ale to takie wyjątki jeden na dziesięć. Natomiast w kreślarniach było mnóstwo kobiet. W tych takich, no gdzie kobiety mogły pracować, bo tutaj w przemyśle… Mimo że nie była nawet trudna praca, ale no nie zdarzało się, żeby kobieta… Poza tym na śniadaniach nigdy kobiety nie były z nami, nie jadły z nami śniadań. Po prostu to taka struktura. Kobiety miały swoje pomieszczenia, swoje szatnie i tak dalej i spotykały się w swoich grupach. Także tutaj nie było tej, tak zwanej, integracji w zakładzie[5].

Kawiarka to przedmiot inspirujący również do myślenia o umowności podziału na czas pracy i czas wolny[6], które uruchamiają dwa przedstawione poniżej obrazy. To sceny rejestrujące młode kobiety pijące kawę, w jednym z kadrów obsługiwane przez kelnerkę. Kontekst zdjęć – ich wykonanie w latach 60., w przestrzeni Domu Ludowego pod patronatem Związku Młodzieży Wiejskiej, w Kozłowej Górze, koło Piekar Śląskich – narzuca jedną z możliwych interpretacji, odczytanie ich propagandowego wymiaru. Zdjęcia pokazują reprezentantki klasy ludowej, które mają czas na relaks i wypoczynek, kawę pitą dla przyjemności. Obrazy stanowią więc wizualne reprezentacje awansu społecznego, ale również wizualizują upolitycznienie idei czasu wolnego i proces jej kreowania w okresie PRL-u. Czas wolny miał wówczas stać się dostępny dla dowartościowanych grup społecznych: klas ludowych i robotniczych. Jednocześnie był on projektowany w ścisłym powiązaniu z innymi wymiarami przemian społeczno-gospodarczych, łącznie z tymi realizowanymi w ramach i za pomocą zakładów pracy. Przykładami, które doskonale obrazują relacje pomiędzy czasem wolnym a miejscem pracy, są m.in. działalność domów kultury, Funduszu Wczasów Pracowniczych, organizowanie świąt państwowych, których obchody były odgórnie planowane, czy też czynów społecznych, zwykle realizowanych w dni wolne od pracy.

#przenikanie_się_czasu_pracy_i_czasu_wolnego #awans #reprezentacje_awansu #emocje_pracy



︎

[1]Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl, Stowarzyszenie Topografie https://www.miastograf.pl/asset/4560?ref=search&phrase=na%20jedzenie%20czasu%20nie%20by%C5%82o&range-begin=&range-end=&press=0&history=0&image=0, wywiad przeprowadziła Joanna Kocemba.
[2] Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl, Stowarzyszenie Topografie, https://www.miastograf.pl/asset/4547?ref=search&phrase=my%C5%9Bmy%20nie%20mieli%20przerwy%20na%20posi%C5%82ek%20dlatego&range-begin=&range-end=&press=0&history=0&image=0, wywiad przeprowadziła Izabella Alwingier.
[3] Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl, Stowarzyszenie Topografie, https://www.miastograf.pl/asset/4879?ref=search&phrase=oczywi%C5%9Bcie%20zbo%C5%BC%C3%B3wka&range-begin=1800&range-end=2022&press=0&history=0&image=0, wywiad przeprowadziła Agata Zysiak.
[4] Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl, Stowarzyszenie Topografie,
https://www.miastograf.pl/asset/4136?ref=search&phrase=pasowa%C5%82o%20mi%20by%C4%87%20laborantk%C4%85%20i%20koniec&range-begin=&range-end=&press=0&history=0&image=0, wywiad przeprowadziła Izabella Alwingier.
[5] Cyfrowe Archiwum Łodzian Miastograf.pl, Stowarzyszenie Topografie,
https://www.miastograf.pl/asset/4834?ref=search&phrase=kobiety%20by%C5%82y%20zatrudniane%20na%20stanowiskach%20pomocniczych&range-begin=&range-end=&press=0&history=0&image=0, wywiad przeprowadziła Marta Madejska.
[6] O powstawaniu idei czasu wolnego zobacz: K. Gutfrański, Czas wolności od czasu?, [w:] Praca i wypoczynek, red. Tenże, Gdańsk: Instytut Sztuki Wyspa 2012, s. 16–18.